16:44

Rozdział I



W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, w którym zaczyna rozumieć co tak naprawdę jest dla niego istotne. Dla jednych liczą się pieniądze, kariera i sława, za to dla innych rodzina, ognisko domowe i miłość. Ciężko stwierdzić kto tak naprawdę jest szczęśliwy, ale wydaje mi się, że ci pierwsi czują się wręcz rewelacyjnie z tym co posiadają w końcu póki co nie mają na co narzekać. Jednak i im w pewnym momencie zabraknie tego co w życiu ceni się najbardziej, miłości. Zgoła Ci drudzy, którzy tak bardzo jej pożądają cierpią o wiele bardziej i znacznie częściej. Pomyśl jak łatwo można skrzywdzić człowieka, który pragnie być kochanym i samemu kochać. Niewyobrażalnie łatwo można zdeptać jego duszę i pozostawić na pastwę losu. Patrzeć należy sercem, nie oczami. Niestety w dzisiejszym świecie hazardu, seksu, narkotyków i propagandy dawne wartości ongiś priorytetowe przestały mieć większe znaczenie. Często prawda o tym czego pragniemy dociera do nas zbyt późno, wtedy, gdy już zostajemy całkiem sami, na skraju przepaści, bez najmniejszej chęci odwrotu. Spoglądamy tylko za siebie w myślach pytając: "Dlaczego właśnie mnie to spotkało, dlaczego to ja muszę cierpieć?". W człowieku mocno zakorzeniony  jest instynkt przetrwania, pomimo to tak wiele osób wybiera samobójstwo jako drogę ucieczki, uwalniając siebie od bólu i zadając go innym po przez odebranie sobie najcenniejszego daru - życia.  Ten zepsuty do szpiku kości świat, w którym przyszło nam żyć oraz ludzie, którzy przewijają się przez nasze życie niczym film w starej kliszy niszczą nasz umysł i duszę zabijając to co było w nas najpiękniejsze. Cała niewinność, wrażliwość i empatia..; te uczucia z biegiem lat wyparowują z nas tak jak wyparowuje woda z czajnika pozostawionego zbyt długo na ogniu. Na samym dnie zostaje tylko kamień. Tak samo dzieje się z naszym sercem. Zostaje ono spustoszone przez ludzi, którzy kiedyś wypełniali je miłością. Często czujemy się niechciani i odrzuceni przez co popadamy w depresję. Nic już nie wygląda tak jak kiedyś, nawet chleb smakuje inaczej. Codzienne czynności sprawiają nam coraz większy problem, a z biegiem czasu rezygnujemy z ich wykonywania gnijąc całymi dniami w łóżkach i analizując przeszłość. Zastanawiamy się dlaczego ukochane osoby odeszły od nas i dlaczego to właśnie my musimy cierpieć. Otóż nic bardziej błędnego. Im dłużej rozmyślamy o tym co było i dlaczego właśnie w ten sposób potoczyły się nasze losy tym bardziej złość i nienawiść do siebie samych zakorzenia się w nas. Samotność nigdy nie jest dobra i nigdy taka nie była. Ona niszczy człowieka, zabija w nim wszystko co piękne, szlachetne i dobre. Pożera naszą duszę pozostawiając jedynie zgliszcza.




"Biada ziemi i biada morzu - bo zstąpił do was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu."

- Apokalipsa Św. Jana 12,12




Od ostatniej wizyty w Toledo minął szmat czasu. Od razu po pogrzebie Sophie, Óscara i Vita, Clare wróciła do swego rodzinnego domu w Guadalajara. Przez ostatni rok bez przerwy przywoływała wspomnienia sprzed kilku lat,  zapijając smutki w  barze  "El Irlandés Errante" przy  Calle de Juan Diges Antón 6. Świetna atmosfera, dobre beczkowane piwo i genialna muzyka na żywo, więc czemu by nie. Przecież i tak nie miała nic lepszego do roboty, a w domu czekały na nią tylko wciąż nierozpakowane pudełka z rzeczami osobistymi.
- Życie jak w Madrycie Clare, życie jak w Madrycie!
Zaśmiała się sama do siebie stojąc przed lustrem.
Regularnie raz w tygodniu spotykała się tam z Marie, aby upić się niemalże do nieprzytomności i roztrząsać to co wydarzyło się 5 lat temu.
- Clare. Dlaczego my właściwie to robimy? - spytała.
- Otóż Marie, musisz zrozumieć, że ból, który noszę w sobie,
ogień, który trawi moje myśli, póki co potrafi ugasić tylko zimne piwo.
 Roześmiała się w niebo głosy i szturchnęła siostrę w bok.  
- Wiesz, że spotykamy się tu od roku, co tydzień, w ten sam dzień, o tej samej porze?
A jedyne co się zmienia to ilość spożytego przez nas alkoholu?
- Marie, musisz to zrozumieć, nikt nie jest idealny, nawet Twoja siostra.
- Mhm. - westchnęła cicho.
W barze siedziały od kilku godzin, nie zamierzając opuścić lokalu przed  24:00 jak to zwykły robić. 


1 komentarz:

  1. Masz niebezpieczne zapędy moralizowania, zresztą sam je mam, ale tekst czyta się płynnie i przyjemnie mimo to. Popracowałbym potem nad korektą w kwestii interpunkcji, ale korekta to coś, co się robi na końcu i najlepiej w kilka osób. Na pewno pomaga ten skrypt: https://www.languagetool.org/pl/ chociaż osobiście tylko bym się nim sugerował, bo sztywno trzyma się zasad.

    OdpowiedzUsuń