12:00

Rozdział XIII

Na całą ulicę rozległ się głuchy dźwięk alarmu.

- Co to było do cholery było? - zapytała przerażona Marie.
- Nie mam pojęcia, ale musimy stąd wszyscy spadać. - odpowiedział jej Óscar. 

Clare ze zdziwieniem w oczach patrzyła na resztę obecnych w jadalni. 
Stali tak przez chwilę w osłupieniu czekając, aż dotrze do nich to co właśnie przed chwilą się stało. Z szoku wyrwały ich głośne krzyki dochodzące z korytarza. To ludzie wybiegający ze swoich biur w panice pytali jeden drugiego co się stało. W oddali gdzieś po za grubymi murami budynku dało się słyszeć przenikliwe wycie syren zbliżających się pojazdów służb ratunkowych oraz policji. Zszokowani pracownicy krzątając się w tym chaosie zabierali swoje rzeczy pędem kierując się w stronę wyjść ewakuacyjnych. 
Ktoś przez głośniki umieszczone w pomieszczeniach biurowych, na korytarzach i w windzie ogłosił, aby cały personel kierował się do wyjścia ewakuacyjnego na tyłach budynku. Dopiero wtedy, gdy osoby kierujące ewakuacją znalazły się we właściwych miejscach biurowca, cała procedura nabrała Wszyscy pracownicy doskonale wiedzieli jak postępować w przypadkach ewakuacji, dyrektor korporacji zwracał na to szczególną uwagę podczas prób ewakuacyjnych. Jednak tym razem wśród wszystkich pracowników znalazła się jedna osoba, która za żadne skarby świata nie miała nawet najmniejszej ochoty usunąć się z budynku. 
Vito, Clare, Marie i Óscar podbiegli do Sophie, która wciąż siedziała zapłakana na zimnej posadzce jakby to, co przed chwilą się stało nie zrobiło na niej nawet minimalnego wrażenia.

- Sophie wstawaj, nie mamy czasu! - krzyknęła Marie. 
- Zostawcie mnie w spokoju, wolę tu zostać cokolwiek się stało. - mówiła wciąż ze łzami w oczach. 

Jej głos wydawał się niknąć coraz bardziej. Dało się słyszeć w nim rezygnację i całkowite załamanie. 
Ciekawe co się stało. - pomyślała Clare. 
W tej chwili Vito łapiąc za rękę Sophie szarpnął ja mocno ku górze zrywając na równe nogi. To był odpowiedni moment, aby przemówić zrezygnowanej dziewczynie do rozsądku, więc Marie mocno złapała ją za obydwa ramiona i zaczęła telepać mając nadzieję, że to właśnie pozwoli jej wyjść z szoku, z którego nie mogła się wybudzić. Jednak dziewczyna rozpłakała się jeszcze bardziej. W tym momencie Óscar z nieprawdopodobną wręcz lekkością złapał Sophie, przerzucił przez ramię i ruszył w stronę wyjścia ewakuacyjnego, a cała reszta obecnych w jadalni ruszyła za nimi. 

- Musimy się pospieszyć już dość czasu straciliśmy próbując ją wyciągnąć. - Marie nie przebierała w słowach.

Biegli razem w stronę wyjścia ewakuacyjnego. Z siódmego piętra na dół schodami mieli dość spory kawałek zwłaszcza, że jedno z nich biegło za dwoje. Nie mieli innego wyjścia. W końcu byli przyjaciółmi. "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego."

Na samym dole, w wyznaczonym punkcie zbiórki wyczytywano wszystkich pracowników z listy sprawdzając czy, aby wszyscy są już na miejscu. 

- W samą porę moi drodzy! - powiedział zastępca dyrektora, który stał najbliżej.
- Mieliśmy małe opóźnienie... - odpowiedziała mu Clare patrząc znacząco na Óscara opuszczającego ze swojego ramienia zapłakaną Sophie.
- No tak, rozumiem. Wiecie już właściwie co się stało? - zapytał.
- Nie mamy pojęcia, myśleliśmy, że to bomba, albo coś podobnego przyznam się szczerze. - powiedziała Marie.
- Nic z tych rzeczy, to tylko Tir, nie ma nawet ofiar śmiertelnych, budynek w tej części obecnie był pusty. - odpowiedział jej Jason ze stoickim spokojem wyrysowanym na twarzy.

Zastępca dyrektora był człowiekiem niezwykle opanowanym, stanowczym, zdecydowanym i nade wszystko pewnym siebie. Budził w ten sposób zachwyt  wśród swoich współpracowników jak i przełożonych. To właśnie dzięki tym cechom charakteru jak i swojemu uporowi w dążeniu do celu zapewnił sobie tak wysokie stanowisko w korporacji. Był z tego niezwykle dumny.

- Mówisz to z takim spokojem jakby co najmniej puchowa poduszka uderzyła w budynek. - Vito popatrzył na Jasona z zażenowaniem unosząc prawą brew.
- A cóż wielkiego się stało? Straty pokryje ubezpieczenie, żegnam.
Z tymi słowami zastępca dyrektora skierował się w stronę swoich przełożonych.
- Co za sukinsyn! - z oburzeniem krzyknęła Sophie.
Nikt nie spodziewał się, że dziewczyna odezwie się choćby słowem. Stali tak wszyscy razem patrząc po sobie, aż w końcu Óscar zapytał:
- Nie mogłaś wrócić do żywych 20 minut temu? - śmiejąc się szturchnął ją pod bok.

W tym momencie została wyczytana ostatnia osoba z listy. Wszyscy byli obecni i co najważniejsze żywi.

- To wszystko jego wina. - odpowiedziała, a łzy znów stanęły jej w oczach.
Dziewczyna nie mówiąc więcej nic spojrzała na nich po czym odwracając wzrok udała się w kierunku parkingu ma tyłach biurowca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz