12:00

Rozdział VI

Tamtego lata razem z Clare postanowiłyśmy, że tegoroczny urlop spędzimy z naszymi wspólnymi przyjaciółmi. 
- Marie upiła łyk imbirowej herbaty z rumem i kontynuowała.

Pracowaliśmy wtedy razem w jednej z hiszpańskich firm. 
Duża korporacja zajmująca się branżą IT. 
Zupełnie niezgodne z zawodem przez nas wyuczonym. Clare śmiała się, że po studiach, z dyplomem powinnyśmy pracować w FBI albo w CIA. Oczywiście ja wmawiałam sobie, że to chwilowy zastój i zaraz po wakacjach zaczniemy spełniać plany i realizować cele zawodowe. Niestety los chciał inaczej.  
Wakacje jak co roku zapowiadały się upalnie. Tego dnia przyjechałam do pracy spóźniona, od razu po wyjściu z samochodu na firmowym parkingu spotkałam Vit0. 
Codzienny uśmiech na jego twarzy, gdy tylko mnie widział sprawiał, że cała w środku drżałam. Czułam, że między nami istnieje więź znacznie silniejsza niż przyjaźń, 
choć do tej pory nie mogłam w to uwierzyć to z dnia na dzień coraz bardziej skłaniałam się ku temu. Spojrzałam na niego i zapytałam:
- Vito, razem z Clare pomyślałyśmy, że moglibyśmy ten urlop spędzić razem w Toledo, oczywiście jeśli Ty, Sophie i Óscar mielibyście ochotę.
- Marie z miłą chęcią skorzystam z Twojej propozycji, ale muszę zapytać resztę o zdanie. 
W każdym razie moje poparcie już masz.
Uśmiechnął się do niej zawadiacko, wskazując ręką kierunek do drzwi wielkiego biurowca.
- Rozumiem Vito, wiesz razem z Clare chciałybyśmy zwiedzić Klasztor św. Dominika z Silos, wiesz jaką ona ma słabość do sztuki, a jest to najstarszy klasztor w Toledo .
- W pełni się z nią zgadzam, wszystkie kościoły i klasztory w Toledo są godne zwiedzenia.
- Oczywiście, mamy zamiar zwiedzić wszystko co tylko jest możliwe do zwiedzenia.
Marie uśmiechnęła się tak czarująco, że Vito nie mógł nie odwzajemnić tego uśmiechu.
- Więc jak będzie? - zapytała.
- Chodźmy zapytać resztę zaproszonych!
Biuro Sophie i Óscara mieściło się na siódmym piętrze 20 piętrowego biurowca, 
zaraz obok pomieszczenia biurowego zajmowanego przez Vita, Clare i Marie. Budynek w którym mieściła się jedna z największych korporacji w branży IT pochodził z XIX w. 
Został odrestaurowany niespełna rok temu dzięki czemu wyglądał niezwykle, wręcz zniewalająco na tle innych budowli, które go otaczały. Z zewnątrz przypominał wspaniałą kamieniczkę, miał przepiękne balkony i duże okna, a wewnątrz posadzki z białego granitu. Ściany w całym budynku były pokryte farbą koloru białego, a meble były wyrzeźbione z mahoniu. Wszystko współgrało razem w każdym detalu. Kontrast idealny.
Po wejściu do biurowca oboje skierowali się  w stronę windy.
Marie wcisnęła guzik i nie czekając nawet pięciu minut wsiedli razem z Vitem do windy kierując się na siódme piętro budynku.
- Ciekawe czy wszyscy się zgodzą. - pomyślała Marie.
W tym momencie drzwi windy otworzyły się.
A Marie zobaczyła to czego nigdy wcześniej by się nie spodziewała.
Z osłupieniem popatrzyła na Vita, a mężczyzna na nią. Nie dowierzali temu co przed chwilą zobaczyli na własne oczy.

Jej siostra,wiecznie zniesmaczona widokiem mężczyzn, ostentacyjnie głosząca poglądy feministyczne w objęciach Óscara?
Oboje byli w takim szoku, że nie sposób było tego nie zauważyć. 
Popatrzyli po sobie i z uśmiechem na twarzach pewnym krokiem skierowali się w stronę zakochanych.

- Clare, nie chcemy wam z Vitem przeszkadzać, ale musimy naradzić się w sprawie wspólnych wakacji, także mogłabyś wraz z Óscarem zakończyć to szczebiotanie.
Marie wyszczerzyła zęby w szyderczym uśmiechu.
Kolega z windy zawtórował jej.

- Jasne Marie, za 10 minut spotkamy się jadalni.

Starsza siostra zniesmaczona zgryźliwą uwagą towarzyszki Vita odwróciła się do nich plecami i łapiąc pod rękę swojego przyjaciela ruszyli razem w stronę biura.


Była już godzina pierwsza w nocy, a Simon i Marie wciąż siedzieli przy kominku, coraz popijając gorącą herbatę i patrząc sobie głęboko w oczy, między nimi budowała się głęboka więź, niewidzialna nić porozumienia, zaczynali rozumieć, że stają się sobie bardzo bliscy.