Kilkanaście metrów dalej, na miejscu parkingowym obok ogrodzenia stał duży, czarny SUV należący do Sophie. To właśnie w jego kierunku podążała rozpłakana dziewczyna.
Większość pracowników korporacji na stanowiskach podobnych do jej nie mogła się pochwalić takim samochodem. Sama Sophie również na niego nie zapracowała.
Dostała go w prezencie urodzinowym od swoich rodziców. Także w tym roku, w dniu jej urodzin na młodą dziewczynę miał czekać niespodziewany prezent. Lecz tym razem nie miał już być taki wspaniały.
W połowie drogi od biurowca odwróciła się za siebie, aby upewnić się, że nikt za nią nie idzie. Parking był zupełnie pusty. W promilu trzech kilometrów nie było nikogo. Wszędzie tylko samochody. W powietrzu dało się wyczuć spaleniznę. Dziewczyna wyciągnęła z torebki kluczyki, podeszła do czarnego Mercedesa i wsiadła za kierownicę. Coś poruszyło się na tylnej kanapie.
- Co jest do cholery?! - Krzyknęła zdezorientowana Sophie.
- To tylko ja Jason, chciałem porozmawiać... - Powiedział mężczyzna stanowczym lecz spokojnym głosem.
- Dobrze Ci radzę, lepiej stąd wyjdź, bo źle się to dla Ciebie skończy! - wykrzyczała dziewczyna.
Była bardzo zdenerwowana, ręce jej się telepały i nie mogła pozbierać myśli.
Sam fakt, że w jej samochodzie siedział ktoś kto przyprawiał ją o mdłości był wystarczającym powodem wściekłości, która rosła w niej z minuty na minutę.
Dzisiejszego dnia odczuwała żal, wielki żal i rozczarowanie, ale teraz wszystkie te emocje przeobrażały się w nienawiść, złość i obrzydzenie do człowieka, który siedział za nią. Do człowieka, który zupełnie nic nie robił sobie z tego ile ta biedna dziewczyna przez niego wycierpiała.
- Nasza wczorajsza rozmowa pozostawia wiele do życzenia, po za tym nie rozwiązaliśmy najważniejszego problemu. - uśmiechnął się szyderczo.
- Nie słyszałeś co powiedziałam?! Masz trzy sekundy żeby wysiąść z mojego samochodu w przeciwnym razie użyję innych środków przymusu. - Poirytowana Sophie kipiała ze złości.
- Nie zamierzam się stąd ruszyć dopóki nie porozmawiamy. - Nie ustępował Jason.
Dziewczyna nie wytrzymała, ze schowka pod fotelem kierowcy wyjęła broń, szybko ją przeładowując odwróciła się i mierząc w stronę Jasona krzyknęła:
- Wypieprzasz stąd albo Twój mózg rozpierdoli się na tylnej szybie samochodu, jasne?
- Sophie, a... ale co Ty robisz do jasnej cholery?! - mężczyzna przerażony zaczął cofać się na tylnej kanapie samochodu w kierunku drzwi.
- Jeszcze mnie popamiętasz głupia zdziro! - Wykrzyczał i uciekł w stronę biurowca.
Dziewczyna schowała broń do schowka, przekręciła kluczyk w stacyjce i wyjeżdżając z parkingu ruszyła przed siebie. Jadąc przez uliczki myślała tylko o tym,
aby jak najszybciej dotrzeć do domu, wziąć długą, relaksacyjną kąpiel i położyć się spać.
Niestety doskonale wiedziała, że na pewno coś pokrzyżuje jej plany.
Większość pracowników korporacji na stanowiskach podobnych do jej nie mogła się pochwalić takim samochodem. Sama Sophie również na niego nie zapracowała.
Dostała go w prezencie urodzinowym od swoich rodziców. Także w tym roku, w dniu jej urodzin na młodą dziewczynę miał czekać niespodziewany prezent. Lecz tym razem nie miał już być taki wspaniały.
W połowie drogi od biurowca odwróciła się za siebie, aby upewnić się, że nikt za nią nie idzie. Parking był zupełnie pusty. W promilu trzech kilometrów nie było nikogo. Wszędzie tylko samochody. W powietrzu dało się wyczuć spaleniznę. Dziewczyna wyciągnęła z torebki kluczyki, podeszła do czarnego Mercedesa i wsiadła za kierownicę. Coś poruszyło się na tylnej kanapie.
- Co jest do cholery?! - Krzyknęła zdezorientowana Sophie.
- To tylko ja Jason, chciałem porozmawiać... - Powiedział mężczyzna stanowczym lecz spokojnym głosem.
- Dobrze Ci radzę, lepiej stąd wyjdź, bo źle się to dla Ciebie skończy! - wykrzyczała dziewczyna.
Była bardzo zdenerwowana, ręce jej się telepały i nie mogła pozbierać myśli.
Sam fakt, że w jej samochodzie siedział ktoś kto przyprawiał ją o mdłości był wystarczającym powodem wściekłości, która rosła w niej z minuty na minutę.
Dzisiejszego dnia odczuwała żal, wielki żal i rozczarowanie, ale teraz wszystkie te emocje przeobrażały się w nienawiść, złość i obrzydzenie do człowieka, który siedział za nią. Do człowieka, który zupełnie nic nie robił sobie z tego ile ta biedna dziewczyna przez niego wycierpiała.
- Nasza wczorajsza rozmowa pozostawia wiele do życzenia, po za tym nie rozwiązaliśmy najważniejszego problemu. - uśmiechnął się szyderczo.
- Nie słyszałeś co powiedziałam?! Masz trzy sekundy żeby wysiąść z mojego samochodu w przeciwnym razie użyję innych środków przymusu. - Poirytowana Sophie kipiała ze złości.
- Nie zamierzam się stąd ruszyć dopóki nie porozmawiamy. - Nie ustępował Jason.
Dziewczyna nie wytrzymała, ze schowka pod fotelem kierowcy wyjęła broń, szybko ją przeładowując odwróciła się i mierząc w stronę Jasona krzyknęła:
- Wypieprzasz stąd albo Twój mózg rozpierdoli się na tylnej szybie samochodu, jasne?
- Sophie, a... ale co Ty robisz do jasnej cholery?! - mężczyzna przerażony zaczął cofać się na tylnej kanapie samochodu w kierunku drzwi.
- Jeszcze mnie popamiętasz głupia zdziro! - Wykrzyczał i uciekł w stronę biurowca.
Dziewczyna schowała broń do schowka, przekręciła kluczyk w stacyjce i wyjeżdżając z parkingu ruszyła przed siebie. Jadąc przez uliczki myślała tylko o tym,
aby jak najszybciej dotrzeć do domu, wziąć długą, relaksacyjną kąpiel i położyć się spać.
Niestety doskonale wiedziała, że na pewno coś pokrzyżuje jej plany.